Z wełną czesankową nie miałam bezpośredniego kontaktu aż do teraz. Jakoś tak się złożyło. Owszem, widziałam gotowe projekty, nawet mi się podobały, ale nie na tyle, bym chciała się z nimi zmierzyć. Może trochę przerażała mnie technika dziergania na rękach i stąd moja rezerwa do czesanki.
Końcem lutego odwiedziła mnie koleżanka, bez zbędnego wstępu wyjęła jakiś wnętrzarski magazyn, a w nim na dużym zdjęciu panoszył się szary grubaśny pled.
I pytanie: zrobiłabyś?
Oczywiście, nie odmówiłam. Zaskoczył mnie tylko wybrany przez nią kolor, ale w końcu nie mnie będzie ten pled otulał.
