Skorzystałam z promocji na włóczki Dropsa, zrobiłam sobie spory ich zapasik, nawet zaczęłam robić dla siebie sweter, w głowie mnóstwo pomysłów na następne. Wszystko świetnie szło zgodnie z planem aż do niedzieli 17 maja.
Wystarczył jeden upadek podparty ręką, prawą ręką i wszystko się zmieniło: wieoloodłamowe złamanie nasady dalszej prawej kości promieniowej z przemieszczeniem.
Dwukrotne składanie ręki nie przyniosło pożądanych efektów, operacja okazała się konieczna.
Chodzę teraz koło moich moteczków, oglądam je, miziam, przekładam i szlak mnie trafia, że nic więcej nie mogę z nimi zrobić. W piątek dowiem się jak długo będę musiała mieć rękę w gipsie,ale chyba do końca czerwca. Jak ja przetrwam!!!
Dobrze, że mam spory stosik książek i kilka pudełek puzzli po 1000 i więcej elementów, więc może jakoś przetrwam.
Marta